środa, 16 marca 2011

O ludzkiej życzliwości i dziele przypadku

Moje poszukiwania płytek ceramicznych nabierają rozpędu. Dysponuję już paroma tysiącami fotografii sieni i klatek schodowych z różnych ulic i dzielnic Krakowa. Staram się być wszędzie tam, gdzie między 1880 a 1930 rokiem zbudowano kamienice, domy, instytucje. Czasem także w budynkach starszych, znajdujących się w obrębie Rynku Głównego objawiają się resztki cementowych posadzek. Smętne resztki, które za jakiś krótki czas przestaną istnieć.



Kraków ul. Grodzka płytki z zakładu Jana Godzickiego

W wiele miejsc trafiam na podstawie różnych "cynków" od ludzi zainteresowanych tym, co robię. Spotykam się z niezwykle ciepłymi reakcjami, wiele osób chce instynktownie pomóc, czasem naprowadzają mnie na niezwykłe tropy. Szukając informacji na temat zakładów rzemieślniczych Podgórza odbyłam bardzo ciekawą rozmowę z p. Iwoną Wernichowską, która skontaktowała mnie z kilkoma osobami. Dzięki nim zajrzałam na Zabłocie, na ul. Wałową, by sfotografować taką oto fantastycznie zachowaną sień. Zarówno lamperie z podobiznami marabutów, jak i wzorzysta podłoga są w znakomitym stanie, widać, że pielęgnowane i czyszczone. Posłużą jeszcze długo, a ich piękno robi niesamowite wrażenie. Całość wykonał zakład Jana Godzickiego, który znajdował się na Zabłociu i działał przed I wojną światową oraz w dwudziestoleciu międzywojennym. W czasie moich wędrówek znalazłam jeszcze kilka znakomitych przykładów ceramiki Godzickiego, które z pewnością zamieszczę. Klataka schodowa z Wałowej należy zapewne do najciekawszych jego realizacji. I jeszcze jedno specjalnością Godzickiego była ceramika glazurowana, o tym że robił też posadzki świadczy właśnie przykład sieni na Wałowej gdzie znajduje się płytka z jego sygnturą.





Kraków, ul. Wałowa

Spotkałam się także z Barbarą Zbroją, która jest historyczką sztuki i autorką niezwykle ciekawych publikacji na temat architektury Krakowa, a zwłaszcza tych budowli, które tworzyli tu architekci żydowscy. Polecam niniejszym wszystkim zainteresowanym jej książkę "Miasto umarłych" oraz napisany wspólnie z Konradem Myślikiem "Nieznany portret Krakowa". Obydwie te pozycje wnoszą wiele nowego do postrzegania naszego miasta w świetle tego, co było i się nie zachowało, bądź zachowało się, ale jest przebudowane, zabudowywane, bądź niszczone. Pani Barbara przesłała mi zdjęcie płytki z napisem "Hochstim". Ta rodzinna firma była znana w owym czasie w Krakowie. Produkowano w niej przede wszystkim nagrobki. Hochstimowie byli pochodzenia żydowskiego, jednak wykonywali także pomniczki dla chrześcijan, słynąc z tego, że często swe wyroby sygnowali. Jak się okazuje wyrabiali także posadzki. Posadzka Hochstima znajdowała się jeszcze do niedawna na ulicy Topolowej. Był tam jednak remont i obawiamy się, że podłoga nie istnieje. Mam jednak nadzieję, że cudownie ocalała. Wybieram się tam wkrótce, więc sprawdzę.



ul. Topolowa, Copyright B. Zbroja

Udało mi się także odnaleźć dwa zdjęcia starej posadzki z dworca kolejowego w Tarnowie. Zamieniono ją na identyczną, ale już sprowadzoną z Anglii, bo u nas nikt nie jest w stanie takiej wykonać. Jak pamiętałam z dzieciństwa, a na dworcu w Tarnowie spędziłam trochę czasu (dojazdy do szkoły), po lewej stronie tuż przy wejściu z hali głównej do korytarza był napis wytwórcy płytek. Nie pamiętałam tylko KTO był tym wytwórcą. Okazało się, że wielce zasłużona dla Krakowa firma KADEN. Dzięki pomocy p. Małgorzaty z Biura Projektowego BPK dostałam zdjęcia starej posadzki oraz... dwie oryginalne płytki, które powędrują po zbadaniu do Muzeum Okręgowego w Tarnowie.



Uwierzcie drodzy czytelnicy, że na tej mocno wytartej płytce są napisy: L&G KADEN, Kraków Lwów

A skoro jesteśmy w Tarnowie, to jeszcze mała ciekawostka "z dziś". Przy ul. Krakowskiej pod numerem 24 lub 26 natrafiłam na absolutny rarytasik: płytki z Czech! Nie wiem jaką drogą, ale do Tarnowa trafiły płytki z "szamotovej tovarni L. P. Dietz z Vokovic koło Pragi", czyli z dzisiejszej dzielnicy Vokovice w Pradze (przyłączono ją do stolicy Czech w latach dwudziestych ubiegłego wieku). Ciekawe, dlaczego sprowadzono te płytki z Czech, podczas, gdy w samym Tarnowie była cała masa wytwórni i składów płytek cementowych? Były ładniejsze? Z innej, dalszej krainy Najjaśniejszej Monarchii a więc lepsze? Kolejna zagadka, której na razie nie da się rozwiązać.



5 komentarzy:

  1. Też zastanawiam się o związku Tarnowa z płytkami czeskimi. Na pewno to wpływ wspólnej przeszłości - zabór austriacki. Znam Śląsk Cieszyński i tam jeszcze (chyba) mocniej to widać.
    Acha: wytarty napis L&G KADEN znalazłem.
    Chodzi mi o płytki enkaustyczne - to raczej tańsza metoda? A może chodzi o inne walory jak np. w ściennych malowidłach o barwę etc.?

    OdpowiedzUsuń
  2. w Krakowie na ul.Szewskiej idąc od ul.Karmelickiej po prawej str.chyba 3 kamienica...
    http://kliper25712.flog.pl/wpis/593601/stara--reklama-na-ulszewskiej

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pozostałości po firmie Kaden napotkałam na Ukrainie, a dokładnie w Drohobyczu. Zapraszam: http://www.gialova.blogspot.com/2012/09/drohobycz-miasto-sklepow-cynamonowych.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Firmę Kadenów zbadałam dość dokładnie. Na przełomie wieków XIX i XX mieli swe składy we Lwowie i Krakowie. Niestety, dziś już wiem, że nie produkowali płytek, sprowadzali je z różnych fabryk z rejonu Monarchii i zajmowali się ich kładzeniem. Fabryki produkowały specjalnie dla Kadenów i innych winiety, właśnie takie, jakie Pani sfotografowała w Drohobyczu.
      Na Pana blogu pewien Pan "Wojtek" napisał, że widział Kadena na ul. Limanowskiego w Krakowie. Chciałabym się z nim skontaktować, aby podał mi numer tej kamienicy. Wydawało mi się, że obeszłam całą ul. Limanowskiego, a tym czasem taka niespodzianka. Chyba, że płytki już skuto, co się niestety bardzo często zdarza!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń