Jeden z nielicznych na razie sympatyków mojego bloga poprosił mnie onegdaj o więcej fotografii. No właśnie - obiecałam i milczę, a milczeć mi nie wolno, bo każdy dzień przynosi nowe odkrycia, nowe doznania, nowe fotografie. Przez ostatnie tygodnie "napakowałam" głowę wiadomościami. Od powstania tego bloga naprawdę dużo się nauczyłam i zobaczyłam, a więc do dzieła!
Przede wszystkim ul. Szlak w Krakowie. Nie byłam jeszcze we wszystkich domach, bo wchód do nich ograniczony i nie zawsze ktoś życzliwy uchyli drzwi, ale parę razy się udało. Klatka schodowa, która powaliła mnie na kolana mieści się przy Szlaku 30. Mieści się tu Gabinet Kosmetyczny Astarte, a więc wejść można śmiało, bo wciąż otwarte, choć ja i tak zapytałam o zgodę na fotografowanie napotkanego akurat mieszkańca. Festiwal płytek cementowych zaczyna się już na parterze. Położono tu szachownicę w kolorze bordowo-żółtym okoloną bordiurą z motywem fali. Geneza wzoru sięga czasów rzymskich, gdy posadzki willi dekorowano mozaiką. Fala była wtedy jednym z ulubionych motywów. Uważne oko rozpozna nawet mozaikowy relief na płytkach leżących bliżej ścian, czyli tam, gdzie mniej się chodziło. Relief ten, podobnie jak zdobienia często wycierał się pod wpływem tarcia. Pamiętajmy, te podłogi mają przecież w wielu wypadkach ponad 100 lat!
Zwykle w kamienicach dbano o stylistyczną spójność posadzek wyposażając ciąg schodów w podobne wzory. A tu niespodzianka! Każdy spocznik i podest ozdobiony jest innym wzorem. Rozczuliłam się i powędrowałam aż na trzecie piętro cały czas fotografując. Niektóre posadzki sprawiają wrażenie kwiecistych dywaników ułożonych troskliwie pod drzwiami.
Jeśli chodzi o stan zachowania tych posadzek - jest zadowalający, w miejscach ubytków ktoś kiedyś próbował wstawiać płytki o podobnym wzorze. Dobrze byłoby je tylko częściej myć wodą ze zwykłym szarym mydłem i natłuszczać. Wtedy będą jeszcze długo piękne!
Niestety nie wszędzie płytki miały takie szczęście jak pod "trzydziestką". Udało mi się zajrzeć pod "trzynastkę" na tej samej ulicy i... muszę powiedzieć, że powiało grozą! Wnętrze kamienicy mocno zdewastowane.
Spotkałam trójkę mieszkańców i paru studentów (w pewnym momencie czułam się jak na Marszałkowskiej, nagle wszyscy zaczęli wychodzić z domów wyrzucić śmieci, do sklepu, odebrać listy ze skrzynki, zupełnie tak jakby to wnętrze było monitorowane) wszystkich pytałam grzecznie o zgodę, albo informowałam o tym co robię. Na ogół machali ręką nie okazując zainteresowania. "W Krakowie pełno takich płytek. - mówili - Wszędzie. Na Zwierzynieckiej i dokoła. Stare są, nic ciekawego".
Wręcz przeciwnie. Bardzo są ciekawe. Akurat w tej zniszczonej kamienicy po raz pierwszy spotkałam płytkę z nazwą wytwórcy: "L i G Kaden", sławnej na początku wieku firmy produkującej wyroby cementowe. O tym, że producenci, pozostawiali fliziarzom do wklejenia w dywanik takie płytki oczywiście wiedziałam. Była to ówczesna forma reklamy, a dla inwestora powód do dumy. W wielu miejscach w nie tylko w Krakowie można jeszcze znaleźć takie oznaczenia i pewnie jeszcze nie raz je pokażę. Ten przykład wzornictwa bordiury pochodzi ze średniowiecza, ale i tu na powierzchni płytki zastosowano fakturę mozaiki, którą bardzo dobrze można jeszcze rozpoznać na rogach układanki.
Długo mnie nie było na blogu, a to za sprawą podróży do Anglii, a więc w najbliższym czasie relacja z Londynu i nie tylko...
pozwoliłam sobie wrzucić linka do Pani bloga na swojego fejsbuka i dopisać do ulubionych na własnym blogu. Pozdrawiam jako nowy czytelnik.
OdpowiedzUsuńAdekwatny tytuł i treść akuratna. Czyli, że tropiciele płytek wcale nie muszą być płytcy... A mieszkańcy, cóż. Ile osób wie, gdzie jest kamienica Pod Murzynami. A przechodzą tamtędy setki razy.
OdpowiedzUsuńSzukanie Kamienicy pod Murzynami to jak szukanie światła pod latarnią... Gałczyńskiego :) Najbliżej i najciemniej. Swoją drogą piękne są Twoje odkrycia tego co pod butami. Ja także tam zerkam. Lubię też spoglądać w ciemne niebo - ale nie takiego jak On pavimentum...
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim dziękuję Autorce za zajęcie się tematem, który - jak myślałem - nikogo poza mną nie interesuje. A jednak, jest nas 10 osób! Osobiście również od kilku lat fotografuję posadzki wyłożone płytkami cementowymi (zdjęcia niestety robione komórką...), a ostatnio w czasie remontu domu (koniec XIX wieku; próbuję przywrócić mu oryginalny kształt) znalazłem pojedynczy fragment płytki o wzorze... takim samym, jak na wyżej zamieszczonym zdjęciu DSCF7481.JPG. Nie przypuszczałem, że identyfikacja wzoru nastąpi tak szybko. Dziękuję, Pani Agnieszko! Nasuwa mi się jednak kilka pytań. Czy będzie ciąg dalszy bloga? Czy można gdzieś jeszcze zapoznać się z owocami Pani pracy? Czy Pan Piotr mógłby podać adres internetowy swojej firmy? Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPanie Piotrze- jest szansa na kontakt i wymianę doświadczeń w tematyce kafli cementowych? ;)
OdpowiedzUsuńWitam również zainteresowana jestem kontaktem z panami Piotrem i Markiem i z panią Agnieszką. Czy ktoś jeszcze z państwa zajmuje się tym tematem. Jestem z Poznania , gdzie płytki posadzone są bardzo popularne. Mój adres mailowy: katarzyna.anta@gmail.com
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kaśka
Witam,
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Pani nadal poszukuje ciekawych płytek i ich wytwórców. Od dłuższego czasu poszukuję firmy, która wykonała płytki, które znalazłam u siebie w domu. Takie same znajdują się w wejściu do Teatru Słowackiego w Krakowie i wydaje mi się, że takie same, aczkolwiek w innym kolorze widoczne są na Pani zdjęciu. Chodzi o te z Kraków Al. Słowackiego. Mam w związku z tym pytanie, czy zidentyfikowała Pani firmę, która je wykonała?